Zacznę od podstaw
Na imię mam Mateusz, ale uważam, że jest za długie i wolę, żeby mówić do mnie Mefju.
Zacznijmy moją opowieść
Początkowo miałem koszulę i gacie. Potem dorobiłem się reszty, czyli nogawic, płaszcza i kaptura (z jednego, dużego kawałka, grubej i ciężkiej wełny ), było mi w tym bardzo gorąco i gryząco więc zakupiłem kilka metrów inszej wełenki. Ciemnozielonej oraz brązowo czarnej w jodełkę. Z ciemnozielonej wyszedł płaszcz i kaptur (dużo lżejsze i wygodniejsze) a z tej drugiej parę nogawic. Wkrótce dorobiłem się butów, a jeszcze trochę później niebieskiej tuniki, paska oraz kaletki (plus pielgrzymki). W czasie IMCF w Malborku kupiłem 2 przydatne rzeczy, kubek i słomiany kapelusz. Taki stan utrzymywał się jakiś czas, dopóki nie pojechałem na mój pierwszy Grunwald. Do mojego skromnego zestawu dodałem, czapeczke z filcowanej wełny, podwiązki oraz kilka badgesów..Między Grunwaldami (zmieniłem już sposób liczenia czasu ) chciałem się wzbogacić, stanowo i strojowo, więc uszyłem z drobną pomocą, jopulę miparti czerwona wełna w jodełkę i granatowy bez konkretnego (chyba) "wzoru" z ciemną podszewką, a skoro o podszewce mowa, dodałem ją również do kaptura i płaszcza (biorąc lekcje z grunwa), jopula wymagała bogatszego paska, więc sobie taki sprawiłem. w ciągu roku przyszła "owieczka" Potem znów mały upgrade- sztylet nerkowy/"nerkowiec"/mizerykordia. Drugi Grunwald i kolejna nauka. Pierwsza rzecz- patynki, druga- sakiewka z Medieval Living, trzecia, czwarta, piąta- kubek, miska, łyżka. Kolejno potem, drobny zestaw obozowy oraz badges "polowanie z sokołem". W międzyczasie uszyłem baghata, prostą czapkę. A najnowszy nabytek to czapka z Herjolfsnes (nie wiem czy dobrze to napisałem ) W drodze jest jedwabna(!) jopula, specjalnie na superkoszer rekoimprezę, w planach jest franciszkański habit, a gdzieś w Polsce, drogą pocztową zmierzają do mnie okulary, które chcę mieć od 2 lat XD
I to tyle. Koniec opowieści. Dziękuję za przeczytanie i jeśli coś się zmieni dam EDIT ;)